Minęło trochę czasu od naszego ostatniego wpisu. Ci z Was, którzy śledzili nasze losy na naszym facebookowym profilu wiedzą, że wróciliśmy cali i zdrowi z naszej kaukasko-zakaukaskiej wyprawy. O samej wyprawie niewątpliwie będzie jeszcze okazja szerzej napisać, bo zarówno ja (Kuba), jak i Darek , pisaliśmy codzienne notatki i przemyślenia z wyprawy. Na chwile obecną, wszyscy zainteresowani mogą zobaczyć zdjęcia na naszym Fanpage’u .
Kaukaz jak i Zakaukazie, zrobiły na nas olbrzymie wrażenie i to nie tylko krajobrazowo, ale także, a może i przede wszystkim, kulturowo. Olbrzymia gościnność i uczynność miejscowej ludności, po raz kolejny pozwoliła nam przekonać się, że rację miał Antoine de Saint-Exupéry pisząc w Małym Księciu – „Wszystkie drogi prowadzą do ludzi”. Zarówno w Gruzji, Armenii czy Górskim Karabachu, gdy tylko potrzebowaliśmy pomocy, zawsze mogliśmy liczyć na pomoc miejscowej ludności, czasem dość zaskoczonej obecnością turystów, a już zwłaszcza takich, którzy przyjechali do nich na rowerach. Do dziś mamy w pamięci ognisko i gruzińską suprę u Zazy, owocowe śniadanie pod Araratem, czy przepyszną kolację Ketino, która pomogła nam odzyskać siły po trekkingu w rejonie Kazbegi.

Pamiętamy także grupę Ormian, poznaną w pociągu z Armenii do Gruzji, która pomimo faktu, że miała jeszcze przed sobą wiele dni podróży do Bułgarii, gdzie jechali pociągami na Mistrzostwa Europy juniorów w Szachach, postanowiła podzielić się nami swoim przepysznym jedzeniem, które z olbrzymią przyjemnością zjedliśmy. Jechali „pokazać Europie jak się gra w szachy” i zdania dotrzymali. 12 letni Martirosyan, ku uciesze ojca, który z własnej kieszeni finansował podróż i przyjął na siebie trudy parodniowej tułaczki, zdobył tytuł Mistrza Europy. Kto wie, może podczas tegorocznej wyprawy poznaliśmy przyszłego Garriego Kasparova?
Nie zapomnimy również o szalonych kierowcach wszelkiej maści rozpadających się ciężarówek i busów, którzy niejednokrotnie przysparzali nam nudności i palpitacji serca, gdy tylko decydowaliśmy się pokonać mniej interesujące fragmenty z pomocą autostopu. Wyprawa ta bowiem, zgodnie z założeniami, nie była w 100% stricte rowerowa. Gdy wiedzieliśmy, że trasa jest nieciekawa, czasu coraz mniej, a interesujących miejsc jeszcze sporo, śmiało korzystaliśmy z pomocy miejscowych kierowców. Dzięki temu udało się więcej zobaczyć, poznać ciekawych ludzi, odkryć miejsca, o których nie mielibyśmy pojęcia, no i poczuć ten niezapomniany dreszczyk emocji. Jeśli nie do końca łapiecie, co mamy na myśli pisząc dreszczyk emocji, obejrzyjcie poniższy filmik. Klasyk, który w dodatku wiernie obrazuje zarówno rolę pasażera (tzn. nas), jak i styl jazdy oraz opanowanie ormiańskich i gruzińskich kierowców.
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=ac6fxnjrQ8U]

O samej wyprawie można było zresztą usłyszeć podczas II Rowerowego Spotkania Podróżników w Węgorzewie, gdzie już po raz drugi Darek w imieniu naszego zespołu, zaprezentował i opowiedział o naszej wyprawie. Ponadto, być może już wkrótce uda nam się załączyć wywiad, jaki przeprowadził z Darkiem dziennikarz koszalińskiego radia bezpośrednio po spotkaniu, podobnie jak i artykuł, który ukazał się o nas we wrześniu tego roku, w magazynie Dolce Vita.
Tymczasem wspominamy minioną wyprawę i gdzieś tam już myślimy o kolejnych, na które z utęsknieniem czekamy. Żeby jednak się w tej tęsknocie nie zatracić, już za paręnaście dni założymy na nogi „deski” i oddamy się drugiej pasji Małgośki i jej Teamu – narciarstwu 😉
Pozdrawiamy !